W ostatnich dniach tego miesiąca mija dokładnie rok od ataku Izraela na Strefę Gazy. Rok to na tyle długo, by terytorium o powierzchni lewobrzeżnej Warszawy doprowadzić do stanu używalności po zniszczeniach zadanych mu przez sąsiadującego militarnego giganta. Jednak nie w przypadku, gdy sąsiadem jest Izrael. Gaza nadal zieje kraterami po bombach zrzuconych przez izraelskie F-16, tylko nieliczne ze zniszczonych budynków zostały odbudowane – słowem jest ona w takim samym, jeśli nie gorszym, stanie, w jakim Izrael pozostawił ją 18 stycznia tego roku.
Izrael nie tylko zdegradował i uniepełnosprawnił Strefę, ale także dokłada starań, by utrzymać ją w stanie owego paraliżu, by nie pozwolić jej na choćby częściowe wydźwigniecie się z nędzy i brzydoty. Dlatego też nie zezwala na wjazd jakichkolwiek materiałów, które mogłyby temu posłużyć – cementu, cegieł. Tym samym skazuje jej mieszkańców na egzystencję na kupie gruzu, w którą obrócone zostały ich domy w grudniu 2008 i styczniu 2009. Niektórzy z nich będą musieli przetrwać w namiotach niskie temperatury i ulewne deszcze tej zimy, a może i kolejnej – jeśli wszystko będzie działo się w tempie takim jak dotychczas.
Solidarność z oblężonymi
Do Strefy nie dociera wystarczająca ilość benzyny, gazu, żywności, leków – właściwie łatwiej będzie wyliczyć produkty dozwolone, bo lista zakazanych dłuży się bez końca. Przybywające z Europy konwoje solidarności, próbujące dostarczyć leki i sprzęt medyczny, są zazwyczaj trzymane na granicy tygodniami. Uczestnicy jednego z ostatnich spędzili u bram Twierdzy Gazy, tak zazdrośnie strzeżonej przez Izrael, 25 dni, nim pozwolono im na wjazd.
Ważniejsze jednak niż dostawy leków i żywności jest dla oblężonych Gazan poczucie, że kogoś tam w wolnym świecie obchodzi ich istnienie. Nie przekonują bowiem nie poparte czynami słowa otuchy – „wyrazy poważnego zaniepokojenia sytuacją humanitarną w Strefie” – regularnie obwieszczane przez Unię Europejską. Unia, w jej własnych słowach, „z zaniepokojeniem zauważa, że sytuacja w Strefie nie uległa poprawie od stycznia 2009”1. Tym samym wzywa ona Izrael do zaprzestania blokady humanitarnej. Jednocześnie Unia „w pełni uznaje uprawnioną potrzebę Izraela do zapewnienia sobie bezpieczeństwa” i wzywa do zaprzestania ataków rakietowych na jego terytorium, jak i do uwolnienia izraelskiego jeńca Gilada Szalita. W tymże oświadczeniu nie pada jednak ani słowo o prawie mieszkańców Gazy do życia, do bezpieczeństwa czy do obrony własnej. Nie ma też mowy o blisko 10 tys. Palestyńczyków przebywających w izraelskich więzieniach.
Ciszej nad tą trumną
Dawno pogrzebane nadzieje mieszkańców Strefy na przekazanie światu prawdy o ich sytuacji rozbudził opublikowany w październiku tzw. raport Goldstone’a, który de facto oskarża Izrael o dokonanie zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości2. Raport jest wynikiem misji Richarda Goldstone’a i trójki jego współpracowników, którym oenzetowska Rada Praw Człowieka powierzyła ustalenie ewentualnych naruszeń międzynarodowego prawa humanitarnego i praw człowieka podczas konfliktu w Gazie3. Goldstone, były sędzia konstytucyjny z Afryki Południowej oraz były prokurator oenzetowskich trybunałów ds. Ruandy i byłej Jugosławii, a jednocześnie Żyd i sympatyk Izraela, nie ukrywał zaskoczenia, gdy to właśnie jemu zaproponowano przewodnictwo misji. „Podjąłem się tej misji ponieważ głęboko wierzę w rządy prawa, zasady postępowania podczas wojny, zwłaszcza w to, że podczas konfliktów zbrojnych cywile powinni być chronieni w najwyższym możliwym stopniu,” wyjaśniał na łamach New York Times’a. Kilka lat wcześniej przemawiając w Jerozolimie Goldstone powiedział, że stawianie zbrodniarzy wojennych przed wymiarem sprawiedliwości jest nauką płynącą z doświadczeń Holocaustu. Pomimo to w wielu kręgach w Izraelu i środowiskach syjonistycznych na świecie, Goldstone’a okrzyknięto „samo-nienawidzącym się Żydem” – dyżurne określenie używane pod adresem Żydów występujących z publiczną krytyką Izraela. Niemniej jednak Richard Goldstone swym 575-stronicowym raportem przerwał panującą na międzynarodowych salonach zmowę milczenia wokół Gazy.
Zastosowanie bomb z białego fosforu na terenach zamieszkanych, jak i inne czyny Izraela podczas jego zimowej ofensywy – nieproporcjonalne użycie siły, nieprzypadkowe atakowanie ludności cywilnej, używanie jej jako żywych tarcz, celowe ataki na ratowników medycznych, niczym nieuzasadnione zniszczenia szkół, meczetów, szpitali – zostały udokumentowane w raporcie Goldstone’a. Ofensywa ta, rzekomo wymierzona w bojowników Hamasu, pozbawiła życia ponad 1400 Palestyńczyków, z czego blisko 900 osób to kobiety, dzieci, jak i mężczyźni niezwiązani z ruchem oporu, ani niezaangażowani w militarną obronę swojego terytorium. Dzieci to blisko jedna trzecia tej grupy. Także z blisko czterech i pół tysiąca rannych – w zdecydowanej większości ludności cywilnej – ponad 1100 to dzieci. Wiele z nich zostało okaleczone na trwałe – amputowane kończyny, buzie zdeformowane przez biały fosfor, wzrok utracony w skutek działania substancji, której stosowanie na terenach zaludnionych jest zabronione przez prawo międzynarodowe. Tak jak w przypadku Khalila al-Najara, który w czerwcu przebywał na rehabilitacji w Polsce – niemal niewidomy, poruszający się jak po omacku, typowa ofiara białego fosforu4.
Oś niesprawiedliwości
Komisja Goldstone’a zwróciła się do Izraela z prośbą o umożliwienie jej zebrania materiału dokumentującego – przeprowadzenie wywiadów z żołnierzami, ale także z mieszkańcami osiedli, na które spadają rakiety Hamasu. Władze w Tel Awiwie uznały, że sprawa ich nie dotyczy i odmówiły współpracy z oenzetowskimi wysłannikami. Gdy jednak ukończony raport ujrzał światło dzienne, a międzynarodowe ciała zaczęły dyskutować przyjęcie jego rekomendacji, izraelska klasa polityczna wpadła w panikę. Zmobilizowano wszystkie siły dyplomatyczne i polityczne, by nie dopuścić do zatwierdzenia raportu przez Radę Praw Człowieka. Izrael groził zawieszeniem tzw. negocjacji pokojowych, twierdząc, że akceptacja raportu zada poważny cios „wojnie z terroryzmem”, której stanowi on przecież jeden z najważniejszych frontów. Z pomocą jak zwykle przyszły Stany Zjednoczone – wywierając presję na palestyńską delegację, uosabianą przez osadzony w Ramallah rząd Mahmuda Abbasa. Palestyńskie władze – reprezentujące na zgromadzeniu w Genewie przede wszystkim same siebie, jako że zostały mianowane odgórnie po anulowaniu wyników wyborów parlamentarnych z 2006 roku – pod dyktando Waszyngtonu zaapelowały o odłożenie głosowania nad raportem o pół roku. Mieszkańcy Gazy, jak i Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu, w Izraelu, Jordanii, Syrii, Libanie, Egipcie, Europie, USA i wielu innych miejscach na świecie zamarli w osłupieniu – wydawało się, że palestyńskie władze pomogły Izraelowi pogrzebać możliwość rozliczenia go ze zbrodni w Gazie. Równie zdesperowane były międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka – które w raporcie pokładały nadzieję na egzekucję obowiązujących zapisów prawa. Ostatecznie delegacja palestyńska, widać zdawszy sobie sprawę, do czego chciała się przyczynić, zmieniła zdanie i poprosiła Radę o głosowanie. Zalecenia raportu zostały przyjęte – 25 z 47 państw-członków było „za”. W zeszłym miesiącu głosowało nad nim Zgromadzenie Ogólne ONZ – 114 „za”, 18 „przeciw” (w tym Polska), 44 „wstrzymało się od głosu”.
Oenzetowska rezolucja wzywa każdą ze stron do przeprowadzenia w ciągu najbliższych trzech miesięcy niezależnych dochodzeń, dotyczących łamania prawa humanitarnego i praw człowieka w trakcie inwazji. Zwraca się także do Sekretarza Generalnego Ban Ki-Moona, by przedłożył on raport Goldstone’a na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, która ma legitymację do przekazania go Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu (MTK), zwłaszcza, jeśli któraś ze stron okaże się niechętna lub niezdolna do przeprowadzenia dochodzeń spełniających międzynarodowe standardy. Decyzje te nie zapadły jednomyślnie, bo wiele państw, nie chcąc się narażać Ameryce i Izraelowi, albo wstrzymało się od głosu, albo nie stawiło na głosowanie. Przeciwko raportowi, czyli de facto przeciwko pociągnięciu Izraela do odpowiedzialności, opowiedziały się – poza Izraelem i USA – sojusznicze mocarstwa Australia i Kanada, mikroskopijne i politycznie „nieliczące się” państewka Pacyfiku Wyspy Marshalla, Mikronezja, Palau i Nauru, grupa niezawodnych europejskich przyjaciół - Niemcy, Węgry, Czechy, Słowacja, Polska, Macedonia, Ukraina, Włochy i Holandia oraz Panama.
Nawet jeśli Ban-Ki Moon zdecyduje się przedłożyć raport Goldstone’a na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, tam właśnie może się zakończyć jego wędrówka. USA, zgodnie z tradycją, zawetują go jako potencjalnie szkodliwy dla „bliskowschodniego przyczółka demokracji”, jak w neoliberalnym dyskursie określa się Izrael.
Wyparcie na całej linii
Odpowiedzialni za masakrę Gazy nie staną więc zapewne przed międzynarodowymi trybunałami sprawiedliwości. Wiadomo też, że nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności przez ich własny rząd, bo w 61-letniej historii Izraela nie zdarzyło się, by jakikolwiek przywódca polityczny lub wojskowy został rozliczony ze zbrodni popełnionych na Palestyńczykach. Decyzję o rozpoczęciu zeszłorocznej inwazji na Gazę podjął ówczesny premier Izraela Ehud Olmert. Krytykę raportu Goldstone'a nie przypadkiem przypuścił on podczas odsłaniana pomnika pamięci ofiar 11 września na przedmieściach Jerozolimy – wpisując masakrę Gazy w kontekst międzynarodowej „wojny z terroryzmem”. Przypomniał, że jest wyraźna różnica pomiędzy terrorystami, a krajami, które ich zwalczają. To znaczy zrozumiałe jest bombardowanie ludności Afganistanu, Iraku, Gazy, niezrozumiałą jest jej walka w obronie własnej. Ci, którzy atakują, to obrońcy sprawiedliwości i światowego porządku, ci, którzy się bronią, to właśnie terroryści. „To nie jest łatwa wojna, i zdarza się (sic!), że dotyka ona osoby, nie zaangażowane w terror” – dodał Olmert.
„Opozycja Izraela wobec raportu Goldstone’a odzwierciedla wielowarstwowość wyparcia rzeczywistości, w której żyjemy” napisała jakby w odpowiedzi na łamach dziennika Haaretz Daphna Golan, współzałożycielka izraelskiej organizacji na rzecz praw człowieka B’Tselem, jak i aktywistka na rzecz ich realizacji w Izraelu. „Począwszy od dosłownego zaprzeczania treściom raportu („to nigdy nie miało miejsca”), poprzez zaprzeczanie jego doniosłości („to nie były faktyczne zbrodnie wojenne”), aż po samousprawiedliwienie („nie mieliśmy innego wyjścia, co innego mamy zrobić, gdy oni bez przerwy ostrzeliwują Sderot?”). Mamy też zaprzeczenie możliwości, że międzynarodowa komisja mogłaby być bardziej obiektywna niż izraelska armia („oni są antysemitami”), zaprzeczenie istnieniu prawa międzynarodowego, które ma zastosowanie także w Strefie Gazy („okropne rzeczy zdarzają się wszędzie, ale nasz przypadek jest wyjątkowy”), zaprzeczenie obrazom, które można było zobaczyć we wszystkich telewizjach świata, tylko nie w izraelskiej („Al-Jazeera sieje propagandę”), a przede wszystkim zaprzeczenie istnieniu rozwiązań innych niż wojna.
Dalsze losy raportu Richarda Goldstone’a na drodze procedury oenzetowskiej wydają się przesądzone. Drzwi do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze są w praktyce zamknięte. Palestyńczykom pozostaje indywidualne sądzenie się z odpowiedzialnymi za masakrę w ramach tzw. jurysdykcji uniwersalnej. Niemniej jednak reakcja Izraela na publikację raportu pokazuje, że zastosowanie prawa międzynarodowego może być jedyną bronią oblężonych Gazan w tej militarnie nierównej walce. Domowej roboty rakiety Hamasu nie skłonią bowiem Izraela do rozważenia innych niż wojna rozwiązań konfliktu. Obawa przed rozliczeniem w Hadze – być może. Wymaga to sprawiedliwych sędziów, czyli ludzi, gotowych postępować zgodnie z nakazami zawodu i sumienia, nawet jeśli ceną za to jest ostracyzm we własnym środowisku.
Magda Qandil
Artykuł ukazał się w grudniowym wydaniu miesięcznika „Le Monde Diplomatique – Edycja Polska” www.monde-diplomatique.pl
Od redakcji:
Wierzymy w to, że raport Goldstone’a jest rzetelny i ujawnia wszystkie krzywdy, które spotkały ludność cywilną podczas ataku armii Izraela na terytorium Gazy. Jednakże uważamy za nierzetelne podejście Autorki do tematu. Zaczęło się nie atakiem Izraela, lecz bombardowaniem terytorium Izraela owymi „domowej roboty rakietami Hamasu”, które zresztą bynajmniej „domowej roboty” nie były. Walka fundamentalistów islamu z cywilizacją zachodnią nie jest żadną „obroną własną”, atak na World Trade Center manifestował dążność do zniszczenia tej cywilizacji i takie też nastroje panują w Gazie. Skoro pokojowa większość wyznawców islamu nie potrafi przekonać swoich bliskich w wierze do rozmowy o przyszłości świata, można do Izraela – jak i do całej cywilizacji zachodniej - mieć pretensje, że nie próbuje rozmowy z duchowymi przywódcami albo wyrazicielami fundamentalistycznej agresji. Na dłuższą metę przewaga militarna nie zabezpieczy pokoju, a już dzisiaj wielu młodych Izraelczyków emigruje w poszukiwaniu normalnego życia – nie wypędza ich demokracja izraelska, lecz zagrożenie fundamentalistycznymi atakami z sąsiedztwa i równie dobrze z większej odległości (ataki scudów).
Od 11 września 2001 nad Azją wisi groźba wojny światowej, przy skutkach której atak armii Izraela na enklawę Gazy to ułamek przyszłej katastrofy. Przywódcy fundamentalistyczni jakby nie próbują sobie uświadomić, że w pojęciu cywilizacji zachodniej utożsamiają się stopniowo swoimi hasłami, pogróżkami i aktami agresji z Hitlerem i agresorami japońskimi lat drugiej wojny światowej, a wiemy dobrze, jakie to pociągnęło za sobą skutki i do jakich środków alianci musieli sięgnąć. Islam stworzył ponad tysiąc lat temu wielką i wspaniałą cywilizację, której cywilizacja zachodnia w dużym stopniu zawdzięcza swe narodziny, ale to nie do tej niezwykłej przeszłości odwołują się inspiratorzy samobójczych zamachów. Nie wiadomo nawet, czy tę przeszłość znają.
Z pozycji skromnej internetowej gazety – bylibyśmy radzi, gdyby to ONZ podjęła dyskurs nad zagrożeniem, a nie tylko publicyści, nawet najbardziej wpływowi i zaznajomieni z tematem.
Izrael nie tylko zdegradował i uniepełnosprawnił Strefę, ale także dokłada starań, by utrzymać ją w stanie owego paraliżu, by nie pozwolić jej na choćby częściowe wydźwigniecie się z nędzy i brzydoty. Dlatego też nie zezwala na wjazd jakichkolwiek materiałów, które mogłyby temu posłużyć – cementu, cegieł. Tym samym skazuje jej mieszkańców na egzystencję na kupie gruzu, w którą obrócone zostały ich domy w grudniu 2008 i styczniu 2009. Niektórzy z nich będą musieli przetrwać w namiotach niskie temperatury i ulewne deszcze tej zimy, a może i kolejnej – jeśli wszystko będzie działo się w tempie takim jak dotychczas.
Solidarność z oblężonymi
Do Strefy nie dociera wystarczająca ilość benzyny, gazu, żywności, leków – właściwie łatwiej będzie wyliczyć produkty dozwolone, bo lista zakazanych dłuży się bez końca. Przybywające z Europy konwoje solidarności, próbujące dostarczyć leki i sprzęt medyczny, są zazwyczaj trzymane na granicy tygodniami. Uczestnicy jednego z ostatnich spędzili u bram Twierdzy Gazy, tak zazdrośnie strzeżonej przez Izrael, 25 dni, nim pozwolono im na wjazd.
Ważniejsze jednak niż dostawy leków i żywności jest dla oblężonych Gazan poczucie, że kogoś tam w wolnym świecie obchodzi ich istnienie. Nie przekonują bowiem nie poparte czynami słowa otuchy – „wyrazy poważnego zaniepokojenia sytuacją humanitarną w Strefie” – regularnie obwieszczane przez Unię Europejską. Unia, w jej własnych słowach, „z zaniepokojeniem zauważa, że sytuacja w Strefie nie uległa poprawie od stycznia 2009”1. Tym samym wzywa ona Izrael do zaprzestania blokady humanitarnej. Jednocześnie Unia „w pełni uznaje uprawnioną potrzebę Izraela do zapewnienia sobie bezpieczeństwa” i wzywa do zaprzestania ataków rakietowych na jego terytorium, jak i do uwolnienia izraelskiego jeńca Gilada Szalita. W tymże oświadczeniu nie pada jednak ani słowo o prawie mieszkańców Gazy do życia, do bezpieczeństwa czy do obrony własnej. Nie ma też mowy o blisko 10 tys. Palestyńczyków przebywających w izraelskich więzieniach.
Ciszej nad tą trumną
Dawno pogrzebane nadzieje mieszkańców Strefy na przekazanie światu prawdy o ich sytuacji rozbudził opublikowany w październiku tzw. raport Goldstone’a, który de facto oskarża Izrael o dokonanie zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości2. Raport jest wynikiem misji Richarda Goldstone’a i trójki jego współpracowników, którym oenzetowska Rada Praw Człowieka powierzyła ustalenie ewentualnych naruszeń międzynarodowego prawa humanitarnego i praw człowieka podczas konfliktu w Gazie3. Goldstone, były sędzia konstytucyjny z Afryki Południowej oraz były prokurator oenzetowskich trybunałów ds. Ruandy i byłej Jugosławii, a jednocześnie Żyd i sympatyk Izraela, nie ukrywał zaskoczenia, gdy to właśnie jemu zaproponowano przewodnictwo misji. „Podjąłem się tej misji ponieważ głęboko wierzę w rządy prawa, zasady postępowania podczas wojny, zwłaszcza w to, że podczas konfliktów zbrojnych cywile powinni być chronieni w najwyższym możliwym stopniu,” wyjaśniał na łamach New York Times’a. Kilka lat wcześniej przemawiając w Jerozolimie Goldstone powiedział, że stawianie zbrodniarzy wojennych przed wymiarem sprawiedliwości jest nauką płynącą z doświadczeń Holocaustu. Pomimo to w wielu kręgach w Izraelu i środowiskach syjonistycznych na świecie, Goldstone’a okrzyknięto „samo-nienawidzącym się Żydem” – dyżurne określenie używane pod adresem Żydów występujących z publiczną krytyką Izraela. Niemniej jednak Richard Goldstone swym 575-stronicowym raportem przerwał panującą na międzynarodowych salonach zmowę milczenia wokół Gazy.
Zastosowanie bomb z białego fosforu na terenach zamieszkanych, jak i inne czyny Izraela podczas jego zimowej ofensywy – nieproporcjonalne użycie siły, nieprzypadkowe atakowanie ludności cywilnej, używanie jej jako żywych tarcz, celowe ataki na ratowników medycznych, niczym nieuzasadnione zniszczenia szkół, meczetów, szpitali – zostały udokumentowane w raporcie Goldstone’a. Ofensywa ta, rzekomo wymierzona w bojowników Hamasu, pozbawiła życia ponad 1400 Palestyńczyków, z czego blisko 900 osób to kobiety, dzieci, jak i mężczyźni niezwiązani z ruchem oporu, ani niezaangażowani w militarną obronę swojego terytorium. Dzieci to blisko jedna trzecia tej grupy. Także z blisko czterech i pół tysiąca rannych – w zdecydowanej większości ludności cywilnej – ponad 1100 to dzieci. Wiele z nich zostało okaleczone na trwałe – amputowane kończyny, buzie zdeformowane przez biały fosfor, wzrok utracony w skutek działania substancji, której stosowanie na terenach zaludnionych jest zabronione przez prawo międzynarodowe. Tak jak w przypadku Khalila al-Najara, który w czerwcu przebywał na rehabilitacji w Polsce – niemal niewidomy, poruszający się jak po omacku, typowa ofiara białego fosforu4.
Oś niesprawiedliwości
Komisja Goldstone’a zwróciła się do Izraela z prośbą o umożliwienie jej zebrania materiału dokumentującego – przeprowadzenie wywiadów z żołnierzami, ale także z mieszkańcami osiedli, na które spadają rakiety Hamasu. Władze w Tel Awiwie uznały, że sprawa ich nie dotyczy i odmówiły współpracy z oenzetowskimi wysłannikami. Gdy jednak ukończony raport ujrzał światło dzienne, a międzynarodowe ciała zaczęły dyskutować przyjęcie jego rekomendacji, izraelska klasa polityczna wpadła w panikę. Zmobilizowano wszystkie siły dyplomatyczne i polityczne, by nie dopuścić do zatwierdzenia raportu przez Radę Praw Człowieka. Izrael groził zawieszeniem tzw. negocjacji pokojowych, twierdząc, że akceptacja raportu zada poważny cios „wojnie z terroryzmem”, której stanowi on przecież jeden z najważniejszych frontów. Z pomocą jak zwykle przyszły Stany Zjednoczone – wywierając presję na palestyńską delegację, uosabianą przez osadzony w Ramallah rząd Mahmuda Abbasa. Palestyńskie władze – reprezentujące na zgromadzeniu w Genewie przede wszystkim same siebie, jako że zostały mianowane odgórnie po anulowaniu wyników wyborów parlamentarnych z 2006 roku – pod dyktando Waszyngtonu zaapelowały o odłożenie głosowania nad raportem o pół roku. Mieszkańcy Gazy, jak i Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu, w Izraelu, Jordanii, Syrii, Libanie, Egipcie, Europie, USA i wielu innych miejscach na świecie zamarli w osłupieniu – wydawało się, że palestyńskie władze pomogły Izraelowi pogrzebać możliwość rozliczenia go ze zbrodni w Gazie. Równie zdesperowane były międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka – które w raporcie pokładały nadzieję na egzekucję obowiązujących zapisów prawa. Ostatecznie delegacja palestyńska, widać zdawszy sobie sprawę, do czego chciała się przyczynić, zmieniła zdanie i poprosiła Radę o głosowanie. Zalecenia raportu zostały przyjęte – 25 z 47 państw-członków było „za”. W zeszłym miesiącu głosowało nad nim Zgromadzenie Ogólne ONZ – 114 „za”, 18 „przeciw” (w tym Polska), 44 „wstrzymało się od głosu”.
Oenzetowska rezolucja wzywa każdą ze stron do przeprowadzenia w ciągu najbliższych trzech miesięcy niezależnych dochodzeń, dotyczących łamania prawa humanitarnego i praw człowieka w trakcie inwazji. Zwraca się także do Sekretarza Generalnego Ban Ki-Moona, by przedłożył on raport Goldstone’a na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, która ma legitymację do przekazania go Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu (MTK), zwłaszcza, jeśli któraś ze stron okaże się niechętna lub niezdolna do przeprowadzenia dochodzeń spełniających międzynarodowe standardy. Decyzje te nie zapadły jednomyślnie, bo wiele państw, nie chcąc się narażać Ameryce i Izraelowi, albo wstrzymało się od głosu, albo nie stawiło na głosowanie. Przeciwko raportowi, czyli de facto przeciwko pociągnięciu Izraela do odpowiedzialności, opowiedziały się – poza Izraelem i USA – sojusznicze mocarstwa Australia i Kanada, mikroskopijne i politycznie „nieliczące się” państewka Pacyfiku Wyspy Marshalla, Mikronezja, Palau i Nauru, grupa niezawodnych europejskich przyjaciół - Niemcy, Węgry, Czechy, Słowacja, Polska, Macedonia, Ukraina, Włochy i Holandia oraz Panama.
Nawet jeśli Ban-Ki Moon zdecyduje się przedłożyć raport Goldstone’a na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, tam właśnie może się zakończyć jego wędrówka. USA, zgodnie z tradycją, zawetują go jako potencjalnie szkodliwy dla „bliskowschodniego przyczółka demokracji”, jak w neoliberalnym dyskursie określa się Izrael.
Wyparcie na całej linii
Odpowiedzialni za masakrę Gazy nie staną więc zapewne przed międzynarodowymi trybunałami sprawiedliwości. Wiadomo też, że nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności przez ich własny rząd, bo w 61-letniej historii Izraela nie zdarzyło się, by jakikolwiek przywódca polityczny lub wojskowy został rozliczony ze zbrodni popełnionych na Palestyńczykach. Decyzję o rozpoczęciu zeszłorocznej inwazji na Gazę podjął ówczesny premier Izraela Ehud Olmert. Krytykę raportu Goldstone'a nie przypadkiem przypuścił on podczas odsłaniana pomnika pamięci ofiar 11 września na przedmieściach Jerozolimy – wpisując masakrę Gazy w kontekst międzynarodowej „wojny z terroryzmem”. Przypomniał, że jest wyraźna różnica pomiędzy terrorystami, a krajami, które ich zwalczają. To znaczy zrozumiałe jest bombardowanie ludności Afganistanu, Iraku, Gazy, niezrozumiałą jest jej walka w obronie własnej. Ci, którzy atakują, to obrońcy sprawiedliwości i światowego porządku, ci, którzy się bronią, to właśnie terroryści. „To nie jest łatwa wojna, i zdarza się (sic!), że dotyka ona osoby, nie zaangażowane w terror” – dodał Olmert.
„Opozycja Izraela wobec raportu Goldstone’a odzwierciedla wielowarstwowość wyparcia rzeczywistości, w której żyjemy” napisała jakby w odpowiedzi na łamach dziennika Haaretz Daphna Golan, współzałożycielka izraelskiej organizacji na rzecz praw człowieka B’Tselem, jak i aktywistka na rzecz ich realizacji w Izraelu. „Począwszy od dosłownego zaprzeczania treściom raportu („to nigdy nie miało miejsca”), poprzez zaprzeczanie jego doniosłości („to nie były faktyczne zbrodnie wojenne”), aż po samousprawiedliwienie („nie mieliśmy innego wyjścia, co innego mamy zrobić, gdy oni bez przerwy ostrzeliwują Sderot?”). Mamy też zaprzeczenie możliwości, że międzynarodowa komisja mogłaby być bardziej obiektywna niż izraelska armia („oni są antysemitami”), zaprzeczenie istnieniu prawa międzynarodowego, które ma zastosowanie także w Strefie Gazy („okropne rzeczy zdarzają się wszędzie, ale nasz przypadek jest wyjątkowy”), zaprzeczenie obrazom, które można było zobaczyć we wszystkich telewizjach świata, tylko nie w izraelskiej („Al-Jazeera sieje propagandę”), a przede wszystkim zaprzeczenie istnieniu rozwiązań innych niż wojna.
Dalsze losy raportu Richarda Goldstone’a na drodze procedury oenzetowskiej wydają się przesądzone. Drzwi do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze są w praktyce zamknięte. Palestyńczykom pozostaje indywidualne sądzenie się z odpowiedzialnymi za masakrę w ramach tzw. jurysdykcji uniwersalnej. Niemniej jednak reakcja Izraela na publikację raportu pokazuje, że zastosowanie prawa międzynarodowego może być jedyną bronią oblężonych Gazan w tej militarnie nierównej walce. Domowej roboty rakiety Hamasu nie skłonią bowiem Izraela do rozważenia innych niż wojna rozwiązań konfliktu. Obawa przed rozliczeniem w Hadze – być może. Wymaga to sprawiedliwych sędziów, czyli ludzi, gotowych postępować zgodnie z nakazami zawodu i sumienia, nawet jeśli ceną za to jest ostracyzm we własnym środowisku.
Magda Qandil
Artykuł ukazał się w grudniowym wydaniu miesięcznika „Le Monde Diplomatique – Edycja Polska” www.monde-diplomatique.pl
Od redakcji:
Wierzymy w to, że raport Goldstone’a jest rzetelny i ujawnia wszystkie krzywdy, które spotkały ludność cywilną podczas ataku armii Izraela na terytorium Gazy. Jednakże uważamy za nierzetelne podejście Autorki do tematu. Zaczęło się nie atakiem Izraela, lecz bombardowaniem terytorium Izraela owymi „domowej roboty rakietami Hamasu”, które zresztą bynajmniej „domowej roboty” nie były. Walka fundamentalistów islamu z cywilizacją zachodnią nie jest żadną „obroną własną”, atak na World Trade Center manifestował dążność do zniszczenia tej cywilizacji i takie też nastroje panują w Gazie. Skoro pokojowa większość wyznawców islamu nie potrafi przekonać swoich bliskich w wierze do rozmowy o przyszłości świata, można do Izraela – jak i do całej cywilizacji zachodniej - mieć pretensje, że nie próbuje rozmowy z duchowymi przywódcami albo wyrazicielami fundamentalistycznej agresji. Na dłuższą metę przewaga militarna nie zabezpieczy pokoju, a już dzisiaj wielu młodych Izraelczyków emigruje w poszukiwaniu normalnego życia – nie wypędza ich demokracja izraelska, lecz zagrożenie fundamentalistycznymi atakami z sąsiedztwa i równie dobrze z większej odległości (ataki scudów).
Od 11 września 2001 nad Azją wisi groźba wojny światowej, przy skutkach której atak armii Izraela na enklawę Gazy to ułamek przyszłej katastrofy. Przywódcy fundamentalistyczni jakby nie próbują sobie uświadomić, że w pojęciu cywilizacji zachodniej utożsamiają się stopniowo swoimi hasłami, pogróżkami i aktami agresji z Hitlerem i agresorami japońskimi lat drugiej wojny światowej, a wiemy dobrze, jakie to pociągnęło za sobą skutki i do jakich środków alianci musieli sięgnąć. Islam stworzył ponad tysiąc lat temu wielką i wspaniałą cywilizację, której cywilizacja zachodnia w dużym stopniu zawdzięcza swe narodziny, ale to nie do tej niezwykłej przeszłości odwołują się inspiratorzy samobójczych zamachów. Nie wiadomo nawet, czy tę przeszłość znają.
Z pozycji skromnej internetowej gazety – bylibyśmy radzi, gdyby to ONZ podjęła dyskurs nad zagrożeniem, a nie tylko publicyści, nawet najbardziej wpływowi i zaznajomieni z tematem.